7 grudnia 2010

Kasia

Długo nie pisałam. Bo praca, bo później w domu wiele obowiązków, bo mało czasu. Ale wydarzenia ostatnich dni uświadomiły mi, że warto się czasem zatrzymać. Zatrzymać te momenty, które w jakis sposób nas odmieniają, sprawiają, że człowiek najpierw prawie traci wiarę by po chwili odzyskać ją dwa razy silniejszą. Człowiek jest taki kruchy... i sam tak niewiele może...
Dzisiaj Ania napisała mi w mailu:
Właściwie ciężko mi znależć słowa żeby o tym opowiadać...Widziałam Kasię w piątek-nieprzytomną,podłączoną do respiratora,widziałam wczoraj-wybudzoną ,ale w szoku,widziałam dzisiaj-normalnie z nia rozmawiałam, nie pamięta nic od chwili porodu, nie wierzyła że minęły od tego czasu 2 tyg., powiedziała że jest głodna, Robert nakarmił ja naleśnikami..
Jutro bedzie mogła wstać z łóżka.
Pan Bóg jest wielki i jest Panem życia i smierci...Czas na wielkie dziękczynienie!
Mogłabym pisac jeszcze dużo o szczegółach medycznych ale dla kogoś niezwiązanego z medycyną mogą to być rzeczy nudne.Dla mnie osobiście były to najpiekniejsze rekolekcje adwentowe,które pokazały mi raz jeszcze jak bardzo nasze życie jest kruche,jak bardzo powinniśmy żyć na co dzień dziecięctwem Bożym i jak bardzo powinniśmy czuć się dziećmi w rękach Pana Boga,pokazały mi piękno przyjażni i siłę modlitwy,pokazały,że musimy być SEMPER PARATI"
To chyba pierwszy, tak prawdziwy adwent w moim życiu. Adwent, kiedy się tak bardzo czeka. Adwent, który sprawia, że człowiek dziwi się, że jego wiara mogła byc tak mizerna...
Adwent, który odmienia serca i sprawia, że to Boże Narodzenie będzie zupełnie inne niż wszystkie poprzednie...

Brak komentarzy: