11 stycznia 2015

od lat...

Wiele osób ostatnio pokazywało odświętne domy, ustrojone stoły, światełka migoczące tu i ówdzie, klimat otaczający świąteczny czas. Było, i pewnie dalej jest, pięknie.. u nas, na piętrze, świerk jeszcze dumnie wznosi ramiona, połyskując bombkami i migocząc blaskiem lampek.. trudno z nią się rozstać, lubimy te wieczory w jej objęciach.
Druga panna zielona, na dole w salonie, okazała się mniej odporna na mijający czas.. Może to cukierki ciężkie, zdejmowane co i rusz, naruszyły delikatne gałęzie? Może to, że bez korzenia bo wielka przecież, jako ta główna, świąteczna ozdoba domu.. Przyszedł czas, gdy puste pudełka wyciągnęliśmy z powrotem z szafy, by delikatnie ułożyć w nich każdą bombkę..

No właśnie:) Choinka strojona na piętrze, nasza, pełna jest dziecięcych ozdób, pierniczków, papierowych łańcuchów. Ale bombki młode jeszcze, jak nasza rodzinka:) Za to choinka salonowa, ta na dole, stojąca u rodziców, to już prawdziwa historia. Tam z każdą bombką związana jest jakaś historia, dlatego zawsze, przy rozbieraniu, przy tym układaniu do pudełek starannym, wspominamy...


 Są np. bombki, z których już farba zeszła, ale wiadomo, że pamiętają one niejedne Święta w rodzinnym domu mojej mamy, gdy jeszcze Ś.P. Babcia Helena i Dziadziuś Wiktor gospodarzami domu byli, nie wiem dokładnie, ale przypuszczamy, że ta powyżej np. ma prawie 50 lat!




Są trochę młodsze, jak te, które moja mama kupowała będąc młodą żoną, chcąc dołożyć swoje ozdoby na rodzinnym drzewku

Łabędzie, które pewnie w niejednym domu choinkę stroją, w większości już pozbawione to ogona, to dzioba, ale jakoś tak trudno z nimi się rozstać...






Jest rybka, którą kiedyś ofiarowała mi moja przyjaciółka, Monika, miałyśmy może po 12 lat. Myślę, że do dziś spełnia moje świąteczne marzenia:)

Są bombki, kupione przez moich rodziców, w rok narodzin dzieci: Michała, moja, Krzyśka. Są też takie, które kupiliśmy z Kamilem, gdy rodziły się nasze dzieci:)





Ta towarzyszyła mi w czasie niesamowitej Wigilii, spędzonej w szpitalu, gdy obok mnie spała
maleńka Paulinka... jakież to było niesamowite Boże Narodzenie! 






Każda inna, każda - rzec by można - z innej parafii. Nie sposób ubrać naszej rodzinnej choinki modnie, jednokolorowo, nie sposób - bo nie wyobrażamy sobie tej naszej panny zielonej, bez tego kawału czasu, bez tej historii rodzinnej, pisanej co roku:)



 i tak... od lat... za rok znów obudzimy historię:)



Brak komentarzy: